Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zresztą, spojrzawszy tylko na ubranie Cozetty, każda kobieta łatwoby poznała, że nie ma matki. Cozetta nie przestrzegała pewnych drobiazgowych przyzwoitości i pewnych przyjętych zwyczajów. Matka naprzykład powiedziałaby jej, że panna, nie powinna nosić adamaszków.
Pierwszego dnia, gdy Cozetta wyszła na ulicę w nowej sukni, czarnym płaszczyku adamaszkowym i kapeluszu z białej krepy, i czepiła się ramienia Jana Valjeana wesoła, promieniejąca, rumiana, dumna i śliczna. Ojcze — rzekła — jak ci się podobam? Jan Valjean odpowiedział głosem podobnym do gorzkiego odezwania się zazdrośnika: — Jesteś zachwycającą! Zresztą na przechadzce był jak zwykle.
Wróciwszy, zapytał Cozettę:
— Więc już nie włożysz nigdy dawnej sukni i dawnego kapelusza?
Było to w pokoju Cozetty. Cozetta spojrzała na ścianę, gdzie wisiały jej suknie pensjonarskie.
— Tych rupieci! — rzekła. A na co mi się zdały, ojcze? Nie, doprawdy, nigdy na siebie nie włożę tego straszydła. Wyglądałabym jak warjatka.
Jan Valjean westchnął głęboko.
Od tej chwili zauważył, że Cozetta, która zwykle chciała zostać w domu, mówiąc: — Ojcze, wolę się tu bawić z tobą — teraz prosiła często, by wyjść na przechadzkę. Bo doprawdy, czy warto mieć piękną twarzyczkę i gustowne ubranie, a nie pokazywać się nikomu.
Zauważył także, że Cozetta straciła już upodobanie do tylnego podwórka. Teraz chętniej bawiła się w ogrodzie, przechadzając się jakby umyślnie przed kratą. Jan Valjean, ostrożny i dziki, nie zajrzał ani na chwilę do ogrodu. Siedział jak stróż na tylnem podwórku.
Cozetta, dowiedziawszy się, że jest piękną, straciła wdzięk niewiadomości, wdzięk przedziwny, bo piękność w połączeniu z naiwnością jest niewysłowie-