Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





V.
Nowozaciężni.

Co chwila tłum się powiększał. Przy ulicy Billettes jakiś mężczyzna wysokiego wzrostu, szpakowaty, którego Courfeyrac, Enjolras i Combeferre nie znali, ale zauważyli śmiałą i surową minę, przyłączył się do nich.
Gavroche zajęty śpiewaniem, gwizdaniem i nuceniem, idąc na przedzie i bijąc w okiennice swym pistoletem bez kurka, nie zwracał uwagi na tego człowieka.
Zdarzyło się, że na ulicy Szklanej przechodzili około mieszkania Courfeyrac’a.
— To mi właśnie na rękę — rzekł Courfeyrac — zapomniałem sakiewki i zgubiłem kapelusz. Odłączył się od gromady i w kilku susach dostał się go swego mieszkania. Wziął stary kapelusz i sakiewkę. Wziął także duży kufer ukryty pod brudną bielizną. Zeskakując na dół spotkał odźwiernę.
— Panie de Courfeyrac!
— Stróżko, jak się nazywacie — odparł zapytany.
Odźwierna otworzyła usta zdumiona.
— Przecież pan wie, jestem odźwierna i nazywam się matka Vauvain.
— Słuchajcie, jeśli mię będziecie tytułować panem de Courfeyrac, ja nazywać was będę matką de Vauvain. A teraz mówcie, o co chodzi?