Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z kolei matka zerwała się i poczęła wołać:
— Widzisz ty, te przeklęte głupstwa twoje! wybijając ci szybę, przecięła sobie rękę.
— Tem lepiej — rzekł człowiek. — To było przewidziane.
— Jakto? tem lepiej?
— Milczeć — odparł ojciec; — znoszę wolność prasy.
Następnie, rozdarłszy koszulę kobiecą, którą miał na sobie, wyrwał z niej szmat płótna i obwinął nim co żywo zakrwawioną pięść dziewczyny.
Zrobiwszy to, powiódł wzrokiem po rozdartej koszuli z wielkiem zadowoleniem:
— Albo i ta koszula także — wyrzekł — wszystko to bardzo dobrze wygląda.
Mroźny wiatr świstał po przez stłuczoną szybę, wchodząc swobodnie do izby. Przenikała też tam i mgła z zewnątrz i rozpływała się niby lekkie kłęby waty, rozskubywana niewidzialnemi palcami. Po przez wytłuczoną szybę widać było śnieg padający. Zimno, zwiastowane dnia poprzedniego przez słońce gromniczne, w istocie wróciło znowu. Ojciec powiódł wzrokiem w około siebie, jakby dla przekonania się czy przypadkiem czego nie zapomniał. Wziął z kąta starą łopatkę i narzucił popiołu na zmoczone głownię w taki sposób, aby ich widać nie było.
Potem, oparłszy się o komin:
— Teraz — rzekł — będziemy mogli godnie przyjąć filantropa.