Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.






II.
Lux facta est.[1]

Następnego roku, właśnie w chwili tego opowiadania, do której czytelnik doszedł, przerwało się było nawyknienie Marjusza do przechadzek po ogrodzie Luksemburskim. Marjusz sam, nie wiedząc czemu przez całe pół roku ani postał nogą w swojej alei. Nareszcie wrócił tam dnia pewnego. Było to w jasny poranek letni; Marjusz czuł się wesołym i lekkim, jak to się bywa w czas pogodny. Zdawało mu się, że miał w sercu wszystkie śpiewy ptaków, które go dolatywały i wszystkie płatki błękitnego nieba, które widział po przez liście drzew.

Poszedł prosto do swojej alei i kiedy stanął u jej końca, spostrzegł, zawsze na tej samej ławce, tę parę zdawna sobie znaną. Tylko, że kiedy się zbliżył, ujrzał tego samego starego mężczyznę, ale zdawało mu się, że to już nie była ta sama dziewczyna, Młoda osoba, którą w tej chwili miał przed oczami, była to dorosła i piękna istota, mająca wszystkie kształty najbardziej urocze kobiety, znajdującej się właśnie w owej chwili życia, kiedy się one splatają jeszcze ze wszystkiemi najniewinniejszemi wdziękami dzieciństwa; chwila to przelotna i nieujęta, którą mogą oddać te dwa wyrazy tytko: lat piętnaście. Były to

  1. Przypis własny Wikiźródeł Stało się światło.