Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/404

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

która zbliża ludzi do dziecinnego wieku; spodziewała się, że gdy ją zobaczą spokojną, przyprowadzą Cozettę. Wszelako powściągając się, nie mogła się powstrzymać od zadania tysiąca zapytań panu Madeleine.
— Czy szczęśliwie pan odbył podróż, panie merze? O, jaki pan dobry, że po nią jeździł! Powiedz mi pan przynajmniej, jak wygląda? Czy nie znużyła jej podróż! Niestety! pewnie mnie nie pozna! Oddawna mię zapomniała, biedny robaczek! Bo to dzieci jak ptaszki, nie mają pamięci. Dziś to widzą, jutro owo i nie myślą o niczem. A czy miała świeżą bieliznę? Ci Thenardierzy czy schludnie ją odziewali? Jak ją karmili? O, ilem wycierpiała, żebyś pan wiedział! Dopominali się wszystkiego odemnie, gdym była w takiej nędzy! Ale teraz to przeszło! Jestem szczęśliwa, uradowana! O, jakżebym pragnęła ją ujrzeć! Panie merze, jakże, czy ładna? Prawda, że piękna moja córka? Musiało być panu bardzo zimno w dyliżansie? Czyby nie można przyprowadzić jej choćby na chwileczkę? Zabranoby ją zaraz! Powiedz pan! wszak jesteś tu panem, chciej rozkazać!
Wziął ją za rękę: — Cozetta jest piękną — rzekł. Cozetta ma się dobrze, wkrótce ją zobaczycie, — ale trzeba się uspokoić. Mówicie zbyt żywo, wyciągacie rękę z pod kołdry, a to sprawia kaszel.
W istocie Fantina kaszlała, krztusząc się prawie za każdem słowem.
Spokojnie wysłuchała napomnienia, — lękając się zbyt żywą skargą narazić życzliwość i stracić zaufanie, które ku sobie obudziła, i zaczęła mówić o rzeczach obojętnych.
— Nieprawdaż, że to wcale ładne miejsce Montfermeuil? W lecie przyjeżdżają tam na spacer. Czy Thenardierom dobrze się powodzi? Mało kto jeździ tamtędy. Ich austerja to jakaś garkuchnia.
P. Madeleine ciągle trzymał ją za rękę i z trwogą na nią patrzył; widocznie przyszedł z zamiarem powiedzenia jej czegoś ważnego, ale teraz — się zawa-