Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do więzienia, że to próżne miejsce na galerach czekać go i przyciągać będzie dopóty, aż go nie zajmie, że taki jest los jego nieuchronny, fatalny. Później mówił do siebie, że w tej chwili miał zastępcę, że jakiś Champmathieu miał ten smutny los w udziale, on zaś odtąd obecny na galerach w osobie tego Champmathieu i obecny w społeczeństwie pod nazwą p. Madeleine, nie miał się już czego obawiać, jeśli nie przeszkodzi ludziom zapieczętować na głowie owego Champmathieu kamienia niesławy, który jak kamień grobowy, zapada i nie podnosi się więcej.
Wszystko to było tak gwałtowne i tak dziwne, że nagle w jego duszy stał się jakiś ruch nieopisany, którego człowiek ledwie dwa lub trzy razy doświadcza w życiu; coś nakszałt konwulsji sumienia, poruszających wszystkie wątpliwości serca, konwulsji pełnych ironji, radości i rozpaczy, któreby nazwać można wewnętrznym wybuchem śmiechu. Zerwał się z krzesła i zapalił świecę.
— A więc — rzekł do siebie — czegóż się lękam? po co tak rozmyślam? Wszakem ocalał! wszystko skończone! Jedne tylko drzwi były otwarte, któremi przeszłość moja mogła wedrzeć się do teraźniejszego życia. Otóż te drzwi są zamurowane na zawsze! Ten Javert, który mnie oddawna niepokoi, ten straszny instynkt, który zdawał się mnie odgadnąć, przebóg! który mnie odgadł, i który mnie ścigał wszędzie, ten srogi pies gończy mnie tropiący: dziś zmylony, oszukany, zajął się gdzieindziej, zupełnie zgubił me ślady! Zadowolony pomyłką, zostawi mnie w pokoju, bo trzy ma swego Jana Valjean! Kto wie, może nawet zechce opuścić miasto! I to wszystko stanie się bezemnie, bez żadnego z mej strony udziału! Tak, ale dla czegóż upatruję w tem jakieś nieszczęście? Ktoby mnie ujrzał, byłby na honor pomyślał, że dotknęła mnie jaka katastrofa. Z resztą, jeśli nieszczęście kogo spotyka, nie moja to bynajmniej wina. Opatrzność wszystko zrządziła! Widocznie sama chce tego. Mamże prawo niweczyć jej