Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
64
WIKTOR HUGO.

ledwie z tego słyszeć mogli od chwili do chwili urywany jaki i niezrozumiały kawałek, w rodzaju następujących:
...„Miejsca żyzne popierać handlem, a niepłodne rękodzielniami... Pokazać magnatom angielskim cztery nasze wielkie moździerze: Londyn, Brabant, Bourgen-Bresse, Saint-Omer... Puszki sprawiły, że wojny prowadzą się teraz rozumniej... Do rąk W-go de Bressuire, naszego przyjaciela... Wojsko nie może się utrzymać bez kontrybucyi...
Podniósł raz głos:
— Przez Bóg żywy! Jego miłość król sycylijski pieczętuje swe listy na żółtym wosku, jakoby król Francyi. Źle może czynimy, że mu to pozwalamy. Zacny mój kuzyn burgundzki nie siał wszak herbami między tłuszcze ladajakie. Wielkość domów stoi zachowaniem i pieczą prerogatyw. Zanotuj to, kumie Olivierze.
Innym znów razem:
— Oho-ho! jest co w rękę wziąć — mówił. — Czegóżto od nas żąda brat nasz, imperator? — I przebiegał listy oczyma, przerywając sobie czytanie monolologiem głośnym: „Ani słowa! Niemcy są tak wielkie i potężne, że uwierzyćby trudno... Ale nie zapominajmy o starem przysłowiu: Najpiękniejszem na świecie hrabstwem jest Flandrya, najpiękniejszem księstwem Medyolan, najpiękniejszem królestwem Francya... Cóż, nieprawda, mości posłowie flamandzcy?
Tym razem to już i Coppenole pokłonił się razem z Wilhelmem Rymem. Pogładzono niedźwiedzia pod łopatkę patryotyczną.