Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
6
WIKTOR HUGO.

go natchnęło szczególnem upodobaniem do architektury. Grintoire przeszedł z miłości idei do miłości formy tejże idei.
Pewnego dnia zatrzymał się przy Saint-Germain-l’Auxerrois, w rogu domu For-l’Eveque, stojącego wprost innego domu, nazwanego For-le-Roi. Przy tym For-l’Eveque była ładna kapliczka z czternastego wieku, wychodząca na ulicę, której ozdoby zewnętrzne Grintoire oglądał. Byłato dla niego jedna z tych chwil, w której człowiek kosztuje przyjemności samolubnej, wyłącznej, najwyższej, w której artysta widzi świat w sztuce, a sztukę w świecie. Nagle uczuł, jak ktoś ciężko położył mu na ramieniu rękę. Odwrócił się i poznał swego dawnego przyjaciela, mistrza, Klaudyusza Frollo.
Osłupiał; oddawna nie widział alchemika, a Klaudyusz należał do ludzi, których spotkanie zawsze narusza równowagę filozofów-sceptyków.
Alchemik przez kilka chwil patrzał na niego w milczeniu, więc Grintoire miał czas go obserwować. Znalazł go zmienionym, bladym, z oczami zapadłemi i włosami prawie białemi. Alchemik pierwszy przerwał milczenie, mówiąc tonem zimnym:
— Jak się masz, panie Piotrze?
— Co do mego zdrowia? — odrzekł — jako-tako. Wszak wiesz, mistrzu, środek zachowania zdrowia według Hipokratesa id est: cibi, potus, somni, venus, omnia moderata sint.
— Zatem żadnych nie masz smutków, ani kłopotów, panie Piotrze? — zapytał alchemik, wlepiając wzrok w poetę.