Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
39
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

Nagle przypomniał sobie, że mularze przez cały dzień poprzedni robili przy naprawie muru na wieży północnej.
Pobiegł więc na tę wieżę i znalazł ją pełną materyałów. Było tam dosyć kamieni, belek i ołowiu w zwiniętych arkuszach. Prawdziwy arsenał.
Czas naglił, bo młoty i obcęgi pracowały na dole. Z siłą, jaką daje niebezpieczeństwo, podniósł najbliższą belkę, wychylił ją przez okienko i spuścił nadół. Ogromna belka, lecąc, rysowała mur, obrywała rzeźby i, padając, okropny huk wydała.
Quasimodo widział, ze truandowie rozpierzchli się, jak popiół za dmuchnięciem. Korzystając z przestrachu ich, gdy zdumieni patrzyli na poświęcane mury, Quasimodo zgromadził kamienie, ołów, cegłę, i, kiedy ci znowu zaczęli bić w bramę, ten puścił na nich grad kamieni.
Ktoby widział w tej chwili Quasimoda, uląkłby się zapewne. Nagromadziwszy kupy kamieni przy balustradzie i wyrzuciwszy mniejsze, toczył z pośpiechem wielkie i spuszczał jeden po drugim. Od czasu do czasu spoglądał, jaki skutek osiąga spadnięcie jakiej olbrzymiej bryły i, kiedy wielu raniła lub zabijała, mruczał: „Hm!“
Oblegający nie tracili odwagi. Już wielekroć brama zadrżała pod ciężarem tarana, już zamki trzeszczały i zawiasy skrzypiały i drzewo wylatywało kawałkami. Na szczęście we drzwiach więcej było drzewa niż żelaza.
Quasimodo, czując jak brama się chwieje, chociaż nie słyszał huku i trzasku, widząc truandów peł-