Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
137
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

Rynna, nad którą stał, nie pozwoliła mu upaść. Uczepił się jej rękami rozpaczliwie; w chwili zaś, gdy otwierał usta do powtórnego krzyku, ujrzał przesuwającą się ponad krawędzią krużganka, tuż nad swą głową, potworną twarz Quasimoda. Wtedy zamilkł. Przepaść była pod nim; upadek straszny, bo na bruk. W tem położeniu okropnem nie wyrzekł ani słowa, nie jęknął. Tylko rękami pochwycił rynnę, chcąc się utrzymać, ale dłonie jego obślizgiwały się po granicie, a stopy rysowały mur poczerniały, bez możności oparcia się o cokolwiek. Miał do czynienia nie ze ścianą prostopadłą, lecz ze ścianą wymykającą się pod nim.
Głuchemu dość było sięgnąć ręką, aby nędznika wydźwignąć znad otchłani, ale on nawet nie spojrzał. Patrzał na plac grewski; patrzał na szubienicę, na cygankę. Oparłszy się łokciami o poręcze, w miejscu, gdzie Frollo stał przed chwilą, i tu, nie odrywając wzroku od jedynego przedmiotu, jaki dlań na tym świecie obecnie pozostał, stał nieruchomy i oniemiały, jak człowiek gromem rażony; długi strumień toczył mu się z oka, które dotąd jedną tylko łzę było wylało.
Klaudyusz sapał tymczasem. Wyłysiałe jego czoło pokrywał pot kroplisty, z paznokci ciekła krew na kamienie, kolana raniły się o mur. Słyszał, jak jego ubranie, zaczepione o rynnę, pruło się i pękało za każdem jej wstrząśnieniem. Na domiar grozy rynna ta zakończona była rurą ołowianą, która się chwiała pod ciężarem jego ciała. Nędznik czuł, że ołów zwolna się uginał. Zastanawiał się i rozumiał dobrze, co go czeka, wiedział, że niema ratunku, że trzeba będzie spaść — i przestrach wszystką krew ścinał mu w żyłach. Nie-