Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
II.
Osoba biało ubrana.

Quasimodo, widząc izdebkę pustą, gdy w niej nie zastał cyganki, zaczął drzeć włosy swoje kudłate, a następnie biegać po gmachu, szukając jej po wszystkich kątach, wydając okropne krzyki i rude włosy rozrzucając po kamiennej posadzce. Byłoto właśnie w chwili, kiedy łucznicy królewscy weszli do katedry w pogoni za cyganką. Quasimodo, nie wiedząc o ich zamiarach i sądząc, że tylko truandzi są jej jedynymi nieprzyjaciółmi, pomagał im w poszukiwaniach. Sam oprowadzał Tristana po wszystkich zakątkach, otwierał wszystkie kryjówki i, gdyby była tu jeszcze, pomimowoli samby ją był wydał. Jak obłąkany kilkadziesiąt razy obiegał kościół wzdłuż, wszerz, zdołu dogóry — i zgóry nadół. Nakoniec, kiedy już był pewnym, najzupełniej pewnym, że jej niema, że ją porwano, wszedł na te same schody, któremi ją po ocaleniu unosił pełen tryumfu i radości. Przebywał teraz powtórnie te same miejsca z głową schyloną, bez głosu, bez łez, prawie nie oddychając. Kościół znowu był pusty, samotny. Łucznicy opuścili go, aby ścigać