Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
104
WIKTOR HUGO.

działeś, mistrzu, jak twój głuchy jakiemuś młodzikowi głowę o mur roztrzaskał?... Czy uie wiesz, mistrzu, ktoto był taki?
Nieznajomy nic nie odpowiedział; ale przestał robić wiosłem, ręce mu zwisły, głowa opadła na piersi, i Esmeralda posłyszała jak ciężko, chrapliwie westchnął. Zadrżała, bo jej się zdawało, że już dawniej słyszała to westchnienie.
Łódź, zostawiona samej sobie, zawróciła z powrotem i płynęła z wodą czas jakiś. Nakoniec czarny mężczyzna wyprostował się, pochwycił wiosło i znowu robić niem zaczął. Ominął wyspę Panny Maryi i skierował się ku Port-au-Foin.
— Ach! — rzekł Grintoire — oto tam wdali dwór Barbeau. Patrzaj, mistrzu! czy widzisz te czarne dachy poniżej chmur, zaktóre księżyc zachodzi. Piękny to dworek. Jest tam kaplica z pięknem sklepieniem, nad którą wysmukłą możesz widzieć wieżę, Jest tam także ogród z sadzawką, źródłami, altanami, domkami, grotami cienistemi, bardzo przyjemnemi Wenerze. Prócz tego jest tam drzewko nazwane loxurieux, które osłaniało miłostki pewnej księżniczki z konetablem. Niestety! my, biedaki, tak się mamy do konetabla, jak liść kapusty do ogrodu w raju. Mimo to, dla małych i wielkich życie zarówno jest przeplatane złem i dobrem. Zawsze jest radość przy smutku, jak przy spondeu dactylus. Mój mistrzu, muszę ci opowiedzieć historyę dworu Barbeau. Skończyło się to bardzo tragicznie — śmiercią. Byłoto w roku 1319, za panowania Filipa V. Sens moralny tej historyi jest taki, że pokuszenia ciała są niebezpieczne. Nie zważajmy na na-