Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
46
WIKTOR HUGO.

wałaś łucznika królewskiego, Febusa de Châteaupers. Czy zaprzeczasz temu?
— Rozpaczy! — zawołała dziewczyna, zakrywając twarz rękami. — O mój Febusie! mój Febusie!
— Czy zaprzeczasz? — zapytał obojętnie prezydujący.
— Czy zaprzeczam! — jęknęło dziewczę ze straszną rozpaczą.
Powstała, oko jej płonęło.
Prezydujący mówił dalej:
— A więc jak usprawiedliwisz się z winy na tobie ciążącej?
Odpowiedziała głosem przerywanym:
— Już powiedziałam! Nie wiem... To czarny, którego nie znam; to czarny, który mię wszędzie ściga.
— To on, — odparł sędzia — to upiór zaklęty.
— Jaśnie wielmożni panowie, miejcie litość nad biedną...
— Cyganką — dodał sędzia.
Jakób Charmolue przemówił łagodnie:
— Zważając na opór oskarżonej, oddaję ją inkwizycyi.
— Zgadzam się — rzekł prezydujący.
Nieszczęśliwa zadrżała. Podniosła się przecież na rozkaz halabardzistów, i szła krokiem dosyć pewnym za Charmolue i oficyałami przez podwójny szereg ludzi zbrojnych; drzwi ukryte otwarły się przed nią i, gdy weszła, zamknęły. Grintoire te drzwi porównał do paszczy pochłaniającej biedną istotę. Gdy znikła, płaczliwa dała się słyszeć skarga. Byłto płacz Dżali.