Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
44
WIKTOR HUGO.

mi i rogami. Śliczne zwierzę zatrzymało się chwilę na progu i wyciągnęło szyję. Nagle spostrzegła cygankę i, przeskakując stół, padła u nóg swej pani, prosząc o wyraz albo pieszczotę. Obwiniona nie poruszyła się i nie spojrzała nawet na kozę.
— Ach! to ta szkaradna bestya! — mówiła stara Falourdelowa — teraz obiedwie poznaję.
Jakób Charmolue odezwał się.
— Jeżeli panowie pozwolicie, przystąpimy do wybadania kozy.
W rzeczy samej, byłato druga obwiniona. Nic zwyczajniejszego w owym czasie, jak proces przeciwko zwierzęciu, obwinionemu o czarnoksięstwo. Między innemi, w rachunkach prewotowstwa za rok 1466 znajdujemy szczegółowy wypis kosztów procesu Idziego Soulart i jego pstrąga, obudwu straconych w Corbeil. Są tam nawet wydatki na chleb i wino dla biednego pstrąga w ostatniej przedzgonnej chwili. Nawet dalej niekiedy rzecz posuwano, niż proces ze zwierzętami. Kapitularze Karola Wielkiego i Ludwika Debonnaire naznaczają srogie kary na pojawiających się upiorów i widma płomieniste.
Prokurator królewski odezwał się uroczyście:
— Jeżeli szatan, który opanował tę kozę, opiera się egzorcyzmom, uprzedzamy, że musimy użyć przeciwko niemu szubienicy, albo stosu.
Grintoire uczuł pot zimny na sobie. Charmolue wziął ze stołu bębenek cyganki i podał go kozie, pytając:
— Która godzina?