Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
42
WIKTOR HUGO.

— Nie, panie, — odpowiedziała stara — chyba tylko to, że w raporcie nazwano mój dom budą walącą się. Prawda, domy nad mostem nie mają wspaniałej powierzchowności, ale mieszczą w sobie wielu ludzi porządnych, którzy nie mieszkaliby w lada lepiankach czy budach.
Jeden z urzędników powstał i zawołał:
— Ciszej! Proszę uważać, że sztylet znaleziono przy obwinionej. Kobieto Falourdel, czyś przyniosła ten liść, w który się talar przemienił?
— Mam, — odpowiedziała — oto jest.
Odźwierny podał liść suchy urzędnikowi, który wręczył go prezydującemu, ten prokuratorowi królewskiemu, i tak dalej liść obiegł salę całą.
— To liść brzozowy — rzekł pan Jakób Charmolue. Nowy dowód czarnoksięstwa.
Radca odezwał się do Falourdelowej:
— Dwóch mężczyzn razem weszło do ciebie: czarny, któregoś później widziała na Sekwanie i oficer; — który z nich dał ci talara?
Stara pomyślała chwilę i rzekła:
— Oficer.
Szmer powstał w tłumie.
— Ach! — pomyślał sobie Grintoire — to zachwiewa moje przekonanie.
Tymczasem pan Filip Lheulier, adwokat nadzwyczajny królewski, wystąpił.
— Przypominam prześwietnym sędziom, że w zeznaniu przedśmiertnem zamordowany oświadczył, jako czarny mężczyzna nalegał nań, aby się prędzej z obwinioną zeszedł, że był bez pieniędzy i że otrzymał od