Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
29
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— Żem poszła z tobą.
— Jeżeli ci o to idzie, moja droga, nie rozumiemy się wcale. Nie powinienem tobą pogardzać, ale cię raczej mógłbym nienawidzieć.
Dziewczyna spojrzała nań z trwogą.
— Mnie nienawidzieć! i cóżem takiego panu uczyniła?
— Dałaś się tak długo prosić.
— Niestety! — rzekła — jeżeli nie dotrzymam ślubu... nie znajdę już moich rodziców. Ale cóż mię to obchodzi?... Teraz nie potrzebuję ojca i matki.
To mówiąc, wlepiła w kapitana swe wielkie, czarne oczy, zwilżone radością i czułością.
— Nie rozumiem cię — rzekł Febus.
Esmeralda milczała; następnie z oka trysnęła jej łza, z piersi wydarło się westchnienie i rzekła:
— Ach! panie, kocham cię!
Młoda dziewica tyle w sobie miała woni czystości, tyle wdzięku cnoty, że Febus był przy niej nieśmiałym. Przecież odezwał się:
— Kochasz mię! — I objął z uniesieniem jej kibić.
Alchemik widział to, i końcem palca dotknął sztyletu, który trzymał ukryty pod płaszczem.
— Febusie, — mówiła łagodnie cyganka, odpychając ręce kapitana — ty jesteś dobrym, wspaniałym i pięknym; ty mię ocaliłeś z niebezpieczeństwa, mnie, biedną sierotę. Och! ja dawno marzyłam o rycerzu, któryby mi ocalił życie. Ja o tobie marzyłam, mój drogi, zanim cię znałam; w marzeniu widziałam cię w takim samym stroju, ze szpadą, z tą samą wspaniałą posta-