Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
10
WIKTOR HUGO.

soła, radosna, ciesząc się wiosną i słońcem, a oto wyszedł pająk, pochwycił ją w sieci i zabija przedwcześnie. Panie Jakóbie, niechaj się spełni jej przeznaczenie. Niestety, Klaudyuszu, i ty jesteś pająkiem; ale zarazem jesteś i muchą. Biegłeś za nauką, za światłem, za słońcem; pragnąłeś dostać się na wolne powietrze, na światło prawdy wiecznej: ale rzuciwszy się ku olśniewającemu światłu, ku wiedzy, ślepa mucho, zarozumialcze, nie spostrzegłeś rozciągniętej sieci przeznaczenia — rzuciłeś się w nią i teraz trzepoczesz skrzydłami i nie możesz wydobyć się z kleszczów przemocy. Panie Jakóbie, niechaj pająk spełni przeznaczenie.
— Upewniam cię, — mówił Charmolue, nie pojmujący szału alchemika — nic jej nie zrobię, nie tknę, ale puszczaj mi rękę, boś ją ujął jak w kleszcze.
Alchemik nic nie słyszał.
— Och! szalony! — mówił, ustawicznie patrząc w okno. — A gdybyś nawet przerwała ową sieć straszną, czy sądzisz, że dobiegłabyś światła. Niestety! to szkło, chociaż oddalone, to przezroczyste ciało, jestto mur kryształowy, twardszy od spiżu, który oddziela wszystkich filozofów od prawdy — jakże go przebijesz? O nauko niedościgła! iluż mędrców o ciebie czoło rozbija? Ileż systematów rozbija się o to szkło wieczne!
Umilkł. Ostatnie zdania, skierowując uwagę z jego osoby na wiedzę, zdawały się nieco go uspakajać. Jakób Charmolue bardziej jeszcze oprzytomnił go, zadając to pytanie:
— Mój mistrzu, kiedy mi pomożesz zrobić złoto?
Alchemik kiwnął głową z gorzkim uśmiechem.