Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
9
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— Panie Pierrot..., chciałem mówić panie Jakóbie, zajmij się Markiem Cenaine.
— Tak, tak, mistrzu Klaudyuszu. Biedny człowiek! wiele cierpi. Ale bo jaka też myśl na rachmistrza izby obrachunkowej, który powinien wiedzieć o tekście Karola Wielkiego, Stryga vel masca! Co zaś do tej małej, tej Esmeraldy, jak ją nazywają, będę oczekiwał twoich rozkazów. — Przechodząc koło bramy wytłómaczysz mi, co znaczy ogrodnik na samem wejściu do kościoła namalowany? Czyby to był Siejbiarz?... Ale nad czem się tak, mistrzu, zamyśliłeś?
Klaudyusz, zatopiony w swoich myślach, nic nie słyszał. Charmolue, idąc za jego spojrzeniem, ujrzał wzrok jego utopiony w pajęczej sieci, rozciągniętej w okienku. W tej chwili mucha, szukająca marcowego słońca, chciała przebić sieć i uwięzła w niej. Za poruszeniem nici, ogromny pająk wyszedł z ukrycia, rzucił się na muchę, pochwycił ją nogami, a pyszczek utopił w jej głowie.
— Biedna mucha! — rzekł prokurator, i podniósł rękę na obronę muchy.
Alchemik, jakby zbudzony ze snu, z drżeniem konwulsyjnem zatrzymał jego rękę.
— Panie Jakóbie! — rzecze — nie mieszaj się do wyroków przeznaczenia.
Prokurator odwrócił się zdumiony, sądząc, że kleszcze pochwyciły jego rękę. Spojrzenie alchemika było jakby obłąkane i wciąż wlepione w muchę i pająka.
— Ach! tak, — mówił głosem wychodzącym jakby z wnętrzności — oto symbol wszystkiego. Latała we-