Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
98
WIKTOR HUGO.

może w tej właśnie sekundzie hańbiący powróz zawiesza kat na wdzięcznej szyi dziewicy. Na myśl tę krwawy pot występował mu z ciała.
Była znowu inna chwila, w której wyobrażał sobie Esmeraldę wesołą, skoczną, swobodną, taką, jaką ujrzał po raz pierwszy i porównywał ją z obecną Esmeraldą, w koszuli śmiertelnej, z powrozem na szyi, wstępującą na schody szubienicy. Na to potworne zestawienie, odbijające się w jego sumieniu, krzyknął przeraźliwie, jakby je chciał rękami odepchnąć od siebie.
Kiedy ten huragan rozpaczy miotał nim na wszystkie strony, kiedy zakrwawiał i rozdzierał mu duszę, spojrzał na naturę wokoło siebie. U stóp jego kury grzebały w śmietnikach, szukając strawy dzióbkami, chrabąszcze wzlatywały ku słońcu, nad głową posuwały się obłoki, a na horyzoncie widać było wieżę opactwa świętego Wiktora i młyn, który, świszcząc, krople dyamentowe rzucał kołami. Wszystko objawiało życie czynne, spokojne, mające cel i szczęście. Obraz ten nową sprawił mu boleść. I zaczął znowu uciekać.
Biegł przez pola aż do wieczora. Ta ucieczka przed życiem, przed naturą, przed ludźmi i Bogiem, trwała dzień cały. Niekiedy padał na ziemię i zieloną trawę darł wściekłemi rękami. Niekiedy zatrzymywał się na skraju opustoszałej wsi: myśli ciążyły mu tak nieznośnie, że chwytał się obiema rękami za głowę i usiłował wyrwać ją z ramion, aby o bruk roztrzaskać.
Około zachodu słońca jeszcze zastanowił się nad sobą, i przekonał się, że mało mu brakowało do sza-