Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
84
WIKTOR HUGO.

palec, w których noga dzieciny prześlicznie wyglądała. Była też to śliczna dziecina! bom ją widziała w czwartym miesiącu. Miała oczki cudownie ładne, czarne, kręcące się włosy; matka kochała ją aż do szaleństwa — pieściła ją, całowała, myła, ubierała, i omało nie zjadła. Osobliwie piękne nóżki miała dziecina i matka ze szczególną przyjemnością obuwała je w małe trzewiczki.
— Wszystko to dobre i piękne; — przerwała Gerwaza — ale gdzież są cyganie?
— Zaraz, zaraz — odrzekła Mahietta. — Pewnego dnia do Reims przybył szczególny rodzaj ludzi. Byli to złodzieje i włóczęgi, prowadzeni przez swego księcia i hrabiów. Cerę mieli śniadą, kręcące się włosy i kolczyki srebrne w uszach. Kobiety były jeszcze brzydsze od mężczyzn. Miały twarze czarne, nędzne łachmany na ciele i włosy jak końska grzywa. Dzieci, które się za niemi włóczyły, małpy mogłyby przestraszyć. Wszystko to szło z niższego Egiptu do Reims przez Polskę. Papież, jak powiadają, wyklął ich i za karę przez siedem lat kazał błąkać się po świecie. Zdaje się, że przedtem byli Saracenami i że wierzyli w Jowisza. Gdy przybyli do Reims, zaczęli opowiadać cuda o królu algierskim i cesarzu niemieckim. Łatwo pojąć, że takich ludzi nie chciano wpuścić do miasta i że cała banda musiała stanąć obozem pod bramą Braine. Jednak całe Reims szło ich oglądać, a oni patrzyli na ręce i dziwne prawili rzeczy. Mimo to wszystko, rozmaite o nich chodziły wieści: że kradli dzieci, że obrzynali kieszenie, i że jedli mięso ludzkie. Mądrzy mówili głupim: „Nie chodźcie tam,