Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
54
WIKTOR HUGO.

Zapytujemy raz jeszcze, kto nie uważa jej za trwałą? Z nieruchomej, jaką była, staje się żywą, przechodzi w nieśmiertelność. Można zniszczyć bardzo wiele, lecz niepodobna tego, co wszędzie się rozlało. Niech przyjdzie potop, niech zatopi najwyższe góry, a jedna tylko arka spłynie na powierzchnię wód, książki wypłyną z nią, i nowy świat, który wyjdzie z chaosu, ujrzy myśl swobodną i żyjącą, wznoszącą się nad gruzami.
A kiedy pomyślimy, że ten sposób wyrażania myśli, prócz tego, że jest najłatwiejszym do zachowania, jest prosty, dogodny, dostępny dla wszystkich; kiedy pomyślimy, że nie wlecze za sobą wielkich pak, nie porusza olbrzymich ciężarów; kiedy pomyślimy, że myśl, która się miała gmachem objawić, musiała poruszać góry kamieni, las drzewa, tłum robotników, wiele sztuk i beczki złota, i gdy ją porównamy z myślą w książce zawartą, na którą wystarcza trochę papieru, piór i atramentu; czyż się możemy dziwić, że człowiek dla druku wyrzekł się architektury? Przy łożysku rzeki wykop kanał niższy od niego — łożysko niedługo wyschnie.
Przekonajmy się, jak od chwili wynalezienia druku, architektura powoli wysycha, jak myśl i ludy z czasem ją opuszczają. W piętnastym wieku ostygnięcie jest prawie nieznaczne, bo druk jest jeszcze słaby i zaledwie cokolwiek sił żywotnych odbiera architekturze; ale w szesnastym wieku choroba architektury jest widoczną. Już przestaje ona być odbiciem ludzkości, przemienia się w sztukę klasyczną i zostaje wkońcu pseudo-starożytną. Upadek ten nazywają odrodze-