Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
20
WIKTOR HUGO.

— Muszą być bardzo kontenci — mówił wzdychając Joannes de Molendino, zawsze tkwiąc na swoim kapitelu.
Tymczasem przysięgły księgarz uniwersytetu, pan Andrzej Musnier, skłonił ucho do królewskiego kuśmierza, pana Idziego Lecornu.
— Mówię ci, panie, że koniec świata. Nigdy nie widziano podobnego rozpuszczenia dzieciaków; to te przeklęte wynalazki wszystko niszczą. Artylerya, kule, bomby, a nadewszystko druk, oh! to przeklęta niemiecka zaraza! To koniec świata, panowie.
— Wolałbym, żeby lepsze materye wyrabiali — odpowiedział kuśmierz.
W tej chwili dwunasta uderzyła.
Młodzież umilkła. Następnie powstał ruch okropny, poruszenie głów i nóg, chrząkanie, kichanie i kaszel. Każdy umieścił się, wyprostował i wzniósł głowę do góry. Po chwili milczenia, szyje się wyciągnęły, gęby rozwarły i choć nic widać nie było, wszystkie oczy zwróciły ku marmurowemu stołowi. Czterech sierżantów stało wciąż nieruchomych, jak cztery kamienne figury. Później oczy zwróciły się ku wzniesieniu, przeznaczonemu dla posłów flamandzkich. Drzwi były wciąż zamknięte i wzniesienie puste. Tłumy od rana na trzy rzeczy czekały: na południe, posłów i dyalog. Samo południe przyszło o swojej porze.
Czekano dwie, trzy, pięć minut, kwadrans, i nikt nie przybywał. Wzniesienie było puste i scena cicha. Po zniecierpliwieniu nastąpił gniew. Gniewne wyrazy zaczęły się tu i owdzie wyrywać i głowy szumieć. Bu-