Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
19
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— Precz i z tamtymi w białych sukniach.
— Aha! myślałem, że to sześć białych gęsi, które miastu św. Genowefa podarowała.
— Precz z doktorami!
— Precz dysputy i kłótnie kardynalskie!
— Precz z kanclerzem od św. Genowefy.
— He—he! Panie Joachimie de Ladehors! Ho—he! Ludwiku Dahuille!... Ho—he Lambercie Hoctemart!
— Niech ich piorun trzaśnie!
— I tamtych z ich szaremi kapami; cum tunicis grisis!
Sen de pellibus grisis furralis!
— Hola!... panowie mistrze, w czarnych i czerwonych kapeluszach.
— Thibaud z jakim ogonem!
— Wygląda jak doża wenecki, mający zaślubiać morze.
— Czy to kanonicy od św. Genowefy?
— Aha!
— Aha! doktór Klaudyusz Choart!
— Czy idzie za Maryą la Giffarde?
— Ona na ulicy Glatigny.
— Uścieła łoże panu.
— I bierze cztery denary; quatuor denarios.
Aut unum bombum.
— Koledzy! Pan Szymon Sanguin, wyborca z Pikardyi, który z tyłu na koniu żonę wozi.
Post equititem sedat atra cura.
— Śmiało, panie Szymonie.
— Dzieńdobry, panie rektorze!
— Dobranoc, pani rektorowo.