Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
462

i mocne żelazne okucie, szczegóły, którym mógł się przyjrzeć, dzięki strzelniczemu otworowi, wybitemu naprzeciw w kolistej ścianie schodów. Osoby, któreby chciały dzisiaj drzwi te obejrzeć, poznają je po tym napisie wyrytym na czarnej ścianie: J’adore Coralie, 1823. Podpisano. Ugene. (Podpisano znajduje się w tekście).
— Uf! — rzekł Jehan, — to napewno tutaj.
Klucz był w zamku drzwi też przed nosem; pchnął je zlekka i wysunął głowę naprzód.
Czytelnik widział zapewne cudowne płótna Rembrandta, tego Szekspira malarstwa. Śród tylu zachwycających obrazów, jedna szczególniej akwaforta, przedstawiająca, jak się domyślają, Fausta, godną jest uwagi znawców. Przedstawia ona ciemną celkę; pośrodku stoi stół obciążony przedmiotami rozmaitego rodzaju, jak trupie głowy, globusy, alembiki, cyrkle, pergaminy pokryte hieroglifami. Przed stołem widzimy czarnoksiężnika, okrytego ciężkim płaszczem, w futrzanym kołpaku, naciśniętym na same brwi. Postać jego widzialna jest tylko do pasa. Podniósł się w połowie z ogromnego krzesła, oparł zaciśnięte pięści na stole, i z ciekawością i przerażeniem wpatruje się w wielkie promieniste koło, złożone z liter magicznych, które świeci na tle muru, jak rozłożone przez pryzmat widmo słoneczne w ciemnicy. Kabalistyczne to słońce zdaje się migotać