Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/462

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stkiem dowiecie. Jestem widzicie biedną straconą kobiet. Ukradli mi ją cyganie. Całych lat piętnaście chowałam jej trzewiczek. Patrzcie oto jest. Taką miała nóżkę. W Reims, Róża­‑Perełka! przy ulicy Ciężko­‑Wesołej! Nie jednemu z was przypomni to nawet może cokolwiek. Tak jest, to ja. Gdyście byli młodsi w owym czasie a śliczne były to czasy, słodkie się chwile pędziło. Będziecie mieli litość nademną, nieprawdaż panowie? Cyganki mi ją porwały, lat piętnaście tak żyłam, nie wiedząc gdzie ją ukryły. Myślałam, że umarła, że nie żyje. Piętnaście lat spędziłam w tym oto lochu, bez ognia w zimie. A to niełatwo, wierzcie. Tyle płakałam i wyrzekałam, że Bóg miłosierny wysłuchał mię. Oddał mi córkę tej oto właśnie nocy. Prawdziwy cud dobroci Bożej. Żywą była. Nie weźmiecie mi jej, jestem tego najzupełniej pewna. Gdyby to mnie, no! to jeszcze, ale ją, dziecko szesnastoletnie! Pozwólcie jej by miała czas słońcu się przyjrzeć!... Cóż wam złego ona zrobiła? ani odrobinki. Ja toż samo. Gdybyście widzieli, że prócz niej nie mam nikogo, żem stara, że to jest błogosławieństwo zesłane mi przez Matkę Najświętszą. A zresztą wyście tak dobrzy wszyscy! Nie wiedzieliście, że to moja córka. Teraz już wiecie. O! kocham ją! Wielki panie wojewodo, wolałabym śmiertelną ranę w sercu, niźli