storyczne i złocenia, dwa tysiące liwrów najwięcej.
— Ach morderca! — zawołał król. — Każdy ząb, który mi wyrywa jest djamentem.
— Będę miał dach? — spytał Coictier.
— No, niech cię piorun!... będziesz tylko wylecz.
Jakób Coictier pokłonił się głęboko i wyrzekł:
— Najjaśniejszy panie, repercussivum cię zbawi. Przylożymy ci na krzyże wielkie defensivum, złożone z maści oliwnej, smołki armeńskiej, białka, miodu i octu. Ziółka trzeba brać dalej. Osadzi się to wszystko. Ręczymy za ocalenie Waszej Królewskiej Mości.
Paląca się świeca nie wabi tylko jednego komara. Mistrz Olivier uznawszy moment za jeden z najdogodniejszych zbliżył się z kolei.
— Najjaśniejszy Panie!
— A tam znowu co? — odezwał się Ludwik XI.
— Najjaśniejszy panie, wszak wiadomo Waszej Królewskie Mości, że mistrz Szymon Radin przeniósł się do wieczności?
— No, więc?
— Był on przecież radcą królewskim w trybunalskim dziale skarbu.
— To i cóż stąd?
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/393
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/2c/Wiktor_Hugo_-_Katedra_Notre-Dame_w_Pary%C5%BCu_T.II.djvu/page393-1024px-Wiktor_Hugo_-_Katedra_Notre-Dame_w_Pary%C5%BCu_T.II.djvu.jpg)