Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

razem pchając go przed sobą pięściami i halabardami co jednak Gnngoire zniósł z całym spokojem filozofa stoika.
Dobre usposobienie króla, od chwili gdy mu oznajmiono bunt przeciwko staroście, przebijało we wszystkiem.
Król wybębniał wesoło palcami na poręczach swego krzesła, marsza pont­‑audemarskiego. Zewnętrzne objawy zadowolenia przy każdej dobrej nowinie, bardzo daleko szły niekiedy: i tak na wiadomość o śmierci Karola Śmiałego, Ludwik­‑XI posunął się aż do ofiarowania srebrnych poręczy ołtarzowi Św. Marcina w Tours; przy wstąpieniu na tron uniósł się aż do zapomnienia wydania rozkazów, by ciało ojca pogrzebane zostało.
— No i cóż, Najjaśniejszy Panie — odezwał się naraz Jakób Coictier — i gdzież się to podział złośliwy ów atak choroby, dla którego Wasza Królewska Mość kazała mię wołać?
— O naprawdę mój kumie — odrzekł król — cierpię niezmiernie; w uszach mi dzwoni, w piersi zaś czuję żary, jakby kto darł tam rozpalonemi grabiami.
Coictier wziął rękę króla i począł mu puls macać z wyrazem pojętnym i znawczym.
— Patrz Coppenole — szeptał Rym pończosznikowi na ucho. Masz go tu całego: między