Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy są przy siłach? — spytał raptem.
— O tak, niewątpliwie — odpowiedział mu Jakób.
— Wieluż‑by ich było?
— Najmniej sześć tysięcy.
Król nie mógł się wstrzymać od powiedzenia: — Wybornie!
Lecz zaraz dodał:
— A jak uzbrojeni?
— W kosy, piki, rusznice, łopaty, we wszelkie zgoła oręże wielce gwałtowne i niebezpieczne.
Król nie zdawał się być wcale zaniepokojony tem wyliczeniem. Kum Jakób uważał za stosowne dodać:
— Jeżeli Wasza Królewska Mość rychlej panu staroście nie da odsieczy, zginie pan starosta niechybnie.
— Damy, damy! — powiedział król z fałszywie poważną miną. — A jakże! ma się rozumieć że damy. Sześć tysięcy! Ależ to łotry zrezygnowane. Ale mało mamy ludzi przy sobie tej nocy... Będzie na to czas jutro zrana.
Kum Jakób zawołał:
— Ależ, najjaśniejszy panie, trzeba natychmiast! do jutra starostwo dwadzieścia razy ze ziemią zostanie zrównane, dominium zgwałcone, a pan starosta obwieszony. Na miłość Boską, królu, przed ranem...