Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dowanym na zewnątrz portykiem drewnianym „Lubo zaś — powiadał w rozpaczy Sauval — portyki one szpecą i zawalają mieszkanie, to jednak staruszkowie nasi nie chcą się z niemi rozstać i zachowują je wszystkim na przekór“.
W komnatce nie widziałeś żadnej z owych rzeczy, któremi zastawiano zazwyczaj pokoje ludzi zamożniejszych tamtego wieku, ni ławek, ni koźlic, ni pokrowcowych tapczanów, ni stołków, pospolitych w kształcie pudeł, ni stołków wytwornych na nóżkach i poprzecznicach po cztery soldy sztuka. Miałeś tu tylko jedno krzesło przenośne, składane, wcale wspaniałe: części je go drewniane pomalowane były w róże na tle pąsowem, siedzenie wybite ciemno­‑czerwoną skórą kordubską, poprzetykaną główkami złocistemi, brzegi oszyte sutą frendzlą jedwabną. Przy krześle w pobliżu okna był stół okryty kobiercem w desenie z kwiatów i figurek zwierzęcych. Na stole znajdowały się. kałamarz oplamiony inkaustem, piór kilka, zwitki pergaminów i rznięty srebrny puhar. Opodal stały ciepło­‑duszka i klęcznik aksamitny karmazynowy, zdobny w guzy złociste. Nareszcie w głębi było proste łoże w damaszkach żółtych i wiśniowych, bez świecidełek i opięć. Owo to łoże ciężarne wspomnieniami sennych i bezsennych nocy Ludwika XI‑go podziwianem być mogło przed dwustu jeszcze laty