Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ich dowiedział się, że małżonka jego wedle stłuczonego dzbanka skryła się w Notre­‑Dame i rad temu był szczerze. Ale zajrzeć tam nawet nie brała go pokusa. Niekiedy pomyślał tylko o małej kozie i to mu wystarczało. Zresztą był zajęty. We dnie pokazywał sztuki łamane, zarabiał na życie, w nocy wypracowywał memorandum przeciw biskupowi paryskiemu, pomny był bowiem na krzywdy sobie wyrządzone i nie tak rychło przebaczyć miał kołom katedralnego młyna, co go niegdyś wodą zlały były do nitki. Zajmował się także komentarzami pięknego dzieła Baudry le Rouge, biskupa nojońskiego i tournajskiego de Cupa Petrarum, co właśnie zamiłowania jego gwałtownie zwróciło ku architekturze, która tym sposobem sercu jego zajęła miejsce hermetyzmu, który ze swej znów strony był niczem więcej niż zbędnem dopełnieniem budownictwa, gdyż jak wiadomo między hermetyką a mularstwem ścisły zachodzi związek. Słowem od miłości idei samej Gringoire przeszedł do miłości formy tej idei.
Dnia jednego zatrzymał się nasz poeta­‑architekt w pobliżu kościoła Saint­‑Germain­‑Auxerrois u węgła zabudowań zwanych Roki­‑Biskupie, naprzeciw którego był dworzec zwany Roki­‑królewskie. Owe Roki­‑biskupie posiadały prześliczną kapliczkę z XIV w., której ściana