Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie; była moją siostrą i siostra ta mi wystarczała. Z wiekiem tylko inne zrodziły się we mnie myśli. Nieraz ciało me drżało na widok kształtów kobiety. Siła płci i krwi człowieka, o której myślałem w szalonej młodości, że ją stłumię nazawsze, nieraz wstrząsała konwulsyjnie łańcuchem ślubów przykuwających mnie nędznego do zimnych kamieni ołtarza. Ale post, modlitwa, nauka, klasztorne umartwienia wróciły duszy władzę nad ciałem. Przytem unikałem kobiet. Zresztą, wystarczało mi otworzyć książkę, aby wszystkie nieczyste myśli uleciały natychmiast z mózgu przed bogactwami nauki. W kilka minut sprawy doczesne pierzchały precz. I znów olśniony i wypogodzony wobec spokojnej jasności wiekuistej prawdy, odzyskiwałem spokój. Dopóki szatan przysyłał dla kuszenia mnie tylko niewyraźne cienie kobiet, które ukazywały się mym oczom w kościele, na ulicy, podczas przechadzki, i rzadko kiedy niepokoiły mię we śnie, łatwo je pokonywałem. Niestety! jeślim nie odniósł zupełnego zwycięstwa, wina spada na tego, który nie dał równej siły człowiekowi i szatanowi... Słuchaj. Pewnego dnia...
Tutaj zakonnik zatrzymał się, a uwięziona usłyszała wychodzące z jego piersi westchnienie, podobne do rzężenia konających.
Zakonnik mówił dalej: