Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
553

— Od hiszpańskiego buta — powiedział wreszcie.
Nieszczęśliwa uczuła się tak głęboko opuszczoną przez Boga i ludzi, że głowa jej opadła na pierś jakby coś martwego, nieposiadającego żadnej już w sobie siły.
Kat i lekarz zbliżyli się do niej jednocześnie. Dwaj zaś pachołkowie zabrali się natychmiast do szperania w okropnej skrzyni. Na dźwięk żelastwa, nieszczęśliwa dziewczyna drgnęła, jak galwanizowana, martwa żaba. — O! — wyszemrała tak cicho, że nikt jej nie posłyszał, — O mój Phoebusie! — Poczem znów zapadła w nieruchomość i milczenie marmuru. Widok ten wzruszyłby niezawodnie każde serce, oprócz serc sędziów. Gotów byłeś myśleć, że to szatani nie ludzie zabrali się do badania duszy grzesznej, w mrocznym przedsionku piekieł. A nędznem tem ciałem, rzuconem na pastwę pił, kół, i innych narzędzi katowskich, ciałem oddanem szponom kata i kleszczom żelaznym — było przecież stworzenie to słodkie, czyste i słabe, biedne, ziarnko prosa oddane przez sprawiedliwość ludzką do zmielenia straszliwym kamieniom młyńskim tortury.
Tymczasem żylaste ręce pomocnika Pierrata Torterue obnażyły brutalnie tę cudowną stopę, te nóżki, które tylekroć zachwycały swą zgrab-