Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Od hiszpańskiego buta — powiedział wreszcie.
Nieszczęśliwa uczuła się tak głęboko opuszczoną przez Boga i ludzi, że głowa jej opadła na pierś jakby coś martwego, nieposiadającego żadnej już w sobie siły.
Kat i lekarz zbliżyli się do niej jednocześnie. Dwaj zaś pachołkowie zabrali się natychmiast do szperania w okropnej skrzyni. Na dźwięk żelastwa, nieszczęśliwa dziewczyna drgnęła, jak galwanizowana, martwa żaba. — O! — wyszemrała tak cicho, że nikt jej nie posłyszał, — O mój Phoebusie! — Poczem znów zapadła w nieruchomość i milczenie marmuru. Widok ten wzruszyłby niezawodnie każde serce, oprócz serc sędziów. Gotów byłeś myśleć, że to szatani nie ludzie zabrali się do badania duszy grzesznej, w mrocznym przedsionku piekieł. A nędznem tem ciałem, rzuconem na pastwę pił, kół, i innych narzędzi katowskich, ciałem oddanem szponom kata i kleszczom żelaznym — było przecież stworzenie to słodkie, czyste i słabe, biedne, ziarnko prosa oddane przez sprawiedliwość ludzką do zmielenia straszliwym kamieniom młyńskim tortury.
Tym czasem żylaste ręce pomocnika Pierrata Torterue obnażyły brutalnie tę cudowną stopę, te nóżki, które tylekroć zachwycały swą zgrab-