Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zatem należycie ocenić zeznanie Phoebusa de Châteaupers.
Na odgłos tego imienia podniosła się oskarżona; głowa jej górowała nad otoczeniem. Gringoire przerażony poznał Esmeraldę.
Była bladą; włosy jej niegdyś tak wdzięcznie splecione i cekinami poprzedzierzgane, spadały w nieładzie; usta miała sine, oczy straszliwie zapadłe... Niestety!
— Phoebus! — rzekła, jakby nieprzytomna, gdzież jest Phoebus? O wielmożni panowie! raczcie powiedzieć, zanim mnie zabijecie, czy żyje on jeszcze?
— Milcz, — odrzekł marszałek izby, — nie możemy się tem zajmować w tej chwili.
— O, przez litość! powiedzcie, czy Phoebus jest przy życiu? — nastawała biedaczka, składając piękne wychudłe swe rączęta. I słychać było jak słowom tym wtórował wzdłuż jej sukienki dźwięk kajdan.
— No więc cóż? — odparł sucho adwokat królewski, — umiera właśnie. Czyś zadowolona?
Nieszczęśliwa usunęła się na ławkę, bez głosu, bez łez, żółta jak posąg z wosku.
Marszałek nachylił się ku człowiekowi siedzącemu o parę stopni niżej, w złoconym kołpaku, w czarnej szacie, z łańcuchem na szyi i laską w ręku.