Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Świadomość dobrze zużytych godzin dnia jest najwłaściwszą i najsmaczniejszą przyprawą wieczerzy...
— Przysięgam na brzuch i flaki; dosyć już tego głupiego gadania! Gadaj mi do stu piorunów, czy ci zostało parę groszy? Dawaj, a nie to cię obmacɐm do koszuli, choćbyś był trędowatym jak Hiob, miał świerzb jak Cezar.
— Panie, ulica Galiache jest ulicą, która jednym końcem wychodzi na rue de­‑la­‑Verrerie, a drugim na rue de­‑la­‑Tixeranderie.
— No dobrze! mój drogi przyjacielu Jehanie biedny towarzyszu ulica Galiache co innego a to znów co innego. Lecz na miłość Boską, przyjdź do przytomności. Potrzebuję choć jednej złotówki paryskiej, i to na siódmą.

— Milczeć! i słuchać zwrotki:

Kiedy ród szczurów pozjada koty,
Zaraz królowi Arras się podda;
Wnet też i morze, co tam tak wyje;
Grzbiet swój czerwcowym lodem pokryje;
A po tym lodzie, bosiutka noga,
Wyjdzie paść na twarz Arros załoga.

— Kiedy tak, uczniu Antychrysta, to szkoda żeś nie udusił się w łonie swej matki! — zawołał Phoebus, i silnie pchnął pijanego żaka, który zatoczył się pod mur przeciwległy, bezwładnie padł na bruk Filipa Augusta. Przez resztkę litości