Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z jej sukni, jak i z jej twarzy. Przy niej stał młody człowiek, postawy dosyć okazałej, chociaż tchnącej próżnością, jeden z tych młodzików, którzy podobają się wszystkim kobietom, ale na widok których ludzie poważni i fizjognomiści wzruszają ramionami. Ten młody kawaler miał na sobie świetny strój kapitana straży królewskiej, ubiór zbyt podobny do stroju Jowisza, skreślonego w pierwszej księdze niniejszej powieści, byśmy mieli nudzić czytelnika powtórnym jego opisem.
Panny zajmowały część balkonu i część pokoju, siedząc jedne na poduszkach z utrechtskiego aksamitu ze złotemi frendzlami, inne na stołkach z dębowego rzeźbionego drzewa. Każda z nich trzymała na kolanach róg szerokiej szydełkowej roboty, nad którą wspólnie pracowały i której spory kawał leżał na dywanie pokrywającym posadzkę.
Rozmawiały z sobą tym głosem szepczącym i temi pół uśmiechami stłumionemi, jakich zwykle używają dziewczęta, w obecności młodego mężczyzny. Młodzian zaś, którego obecność wprowadzała w grę wszystkie te kobiece miłości własne, zdawał się być zupełnie na to obojętnym; podczas bowiem gdy piękne panny na wyścigi starały się ściągnąć na siebie jego uwagę, rotmistrz