Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
59

hultaja obok siebie położył przyjaźnie rękę na jego ramieniu, okrytem łachmanami. Żebrak odwrócił się; zdziwienie, wylanie i zadowolenie malowało się na jego twarzy... i po chwili zaś nie troszcząc się o widzów, szewc i żebrak zaczęli z sobą rozmawiać półgłosem, trzymając się za ręce, a łachmany Clopin’a Trouillefou oparte o złociste sukno estrady robiły wrażenie gąsiennicy na pomarańczy.
Niezwykłość tej sceny wywołała taki gwar dowcipów i wesołości, że kardynał zauważył ją wkrótce; pochylił się ku przodowi, a widząc ze swego miejsca jeno łachmany Trouillefou, przypuszczał, że żebrak prosił o jałmużnę, i oburzony tą zuchwałością, zawołał: „Panie rządco pałacu, wyrzuć pan za drzwi tego hultaja“.
— Jak Boga kocham! dostojny kardynale, — odezwał się Coppenole nie wypuszczając ręki Clopina, — przecież to jeden z moich przyjaciół.
— Brawo! brawo! — wołał tłum.
Od tej chwili mistrz Coppenole zyskał w Paryżu, podobnie jak dawniej w Gandawie wielki kredyt u ludu; ponieważ ludzie tego pokroju, jak powiada Filip de Komines, zyskują go zawsze tego rodzaju niesfornością.
Kardynał przygryzł wargi, pochylił się ku