Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Otóż nie!
Poczciwa tłusta Oudarda zbierała się na nową odpowiedź i kłótnia doszłaby być może aż do czepców, gdyby Mahietta nie zawołała nagle:
— Czy widzicie tych ludzi, co stoją tam przy moście? Jest pośród nich coś, czemu się przypatrują.
— W samej rzeczy — rzekła Gerwaza — słyszę bębnienie. Zdaje mi się że to mała Esmeralda pokazuje swoje figle z kozą. Prędzej Mahietto! spiesz się i ciągnij chłopca. Przyjechałaś tu do nas dla widzenia osobliwości Paryża. Wczoraj widziałaś Flamandczyków, trzeba żebyś dzisiaj zobaczyła cygankę.
— Cygankę! — zawołała Mahietta, nagle się zwracając w przeciwną stronę i silnie chwytając za ramię swego synka. — A niech mię Bóg uchowa! Ukradnie mi jeszcze moje dziecko! Chodź, Eustaszku!
I to rzekłszy, podążyła szybko po nadbrzeżu w stronę Placu Gréve, zostawiając most daleko za sobą. Tymczasem dzieciak, którego silnie ciągnęła za rękę, poślizgnął się na kolana; zatrzymała się zadyszana. Oudarda i Gerwaza ją dopędziły.
— Ta cyganka miałaby ci ukraść dziecko? —