Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cesarskiej, świadczyły że należą one do tej klasy bogatych kupcowych, która zajmuje pośrednie miejsce między tem, co służba nazywa kobietą, a tem co zwie panią. Nie miały na sobie ani pierścieni, ani złotych krzyżyków; ale widocznem było, że przyczyną tego braku nie było ubóstwo, lecz prosta obawa kary. Strój niewiasty trzeciej niczem się prawie nie różnił od stroju jej towarzyszek; w postawie tylko i w ruchach jej było coś, co trąci żoną prowincjonalnego notarjusza. Jej zbyt podniesiona przepaska kazała się domyślać, że nie oddawna znajduje się w Paryżu. Dodajmy do tego zmięty kołnierzyk, kokardy ze wstążek na trzewikach, pasy sukni wszerz zamiast wdłuż, i tysiące innych drobiazgów uwłaczających dobremu smakowi.
Dwie pierwsze szły krokiem właściwym paryżankom, gdy pokazują Paryż swoim przyjaciółkom z prowincji. Parafjanka prowadziła za rękę tłustego malca, który trzymał w garści spory placek.
Jesteśmy zmuszeni dodać, że ze względu na chłodną katarową porę roku, język służył malcowi za chustkę.

Malec pozwalał się ciągnąć, non passibus aequis[1], jak mówi Wirgiljusz, i potykał się co chwila ku wielkiemu zmartwieniu swej matki.

  1. Po łacinie: Nie równymi krokami.