Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczyszczania miasta z błota, a powietrze z zaraźliwych pomorów; który jednem słowem ustawicznie strzeże dobra publicznego bez pensji i nadziei na wynagrodzenie! Wiedz, że się nazywam Florjan Barbedienne, namiestnik samego kasztelana, a równocześnie komisarz, asesor, sędzia śledczy, kontroler i egzaminator z władzą jednaką w kasztelanji, starostwie, grodzie i trybunale...
Trudno przewidzieć, kiedy by się zatrzymał głuchy mówiący do głuchego Bóg jeden wie, kiedy wreszcie mistrz skończyłby swoją perorę, gdyby się nagle nie rozwarły niskie podwoje w głębi izby i nie ukazał się w nich sam kasztelan.
Zjawienie się kasztelana nie przerwało potoku wymowy mistrza Florjana; zrobiwszy natychmiast pół obrotu w prawo, skierował swoją orację w stronę zwierzchnika:
— Dostojny panie! — rzekł, — żądam na obecnego tu oskarżonego takiej kary, jaką spodoba się waszej mądrości wyznaczyć, a to za ciężką i rozmyślną zniewagę sprawiedliwości.
I usiadł cały zdyszany, ocierając wielkie krople potu, spadające mu z czoła, niby duże łzy kapiące na leżące przed nim dokumenta. Dostojny Robert d’Estouteville ściągnął brwi i skinął na Quasimoda w sposób tak rozkazujący