Ta strona została skorygowana.
VI.
Niepopularność.
Archidjakon i dzwonnik, jakeśmy to już powiedzieli, nie byli zbyt lubiani ani przez znakomitych obywateli, ani przez pospólstwo, zamieszkujące w sąsiedztwie katedry. Kiedy Klaudjusz i Quasimodo, co się czasami zdarzało, wychodzili razem, i kiedy widziano ich idących wspólnie — pan przodem, sługa z tyłu — przez brudne, wąskie i ciemne ulice, prowadzące do zabudowań klasztornych, niejedno złe słowo, niejeden docinek obraźliwy, niejeden śmiech ironiczny spotkał ich w drodze, chyba że Klaudjusz Frollo, co się coprawda zdarzało rzadko, szedł wyprostowany z dumnie podniesionem czołem, ukazując onieśmielonym żartownisiom swą prawie majestatyczną twarz. Obaj byli w swej dzielnicy, jak owi „poeci“, o których powiada Regnier:
Ludziska za poetą gonią
I krzyczą jak ptaki za sową.
I krzyczą jak ptaki za sową.