Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiemu ździwieniu tłumu, który ciągle wzrastał i gromadził się koło tapczana.
Pani Alojza de Gondelaurier, zamożna szlachcianka, przechodząc koło tapczana, zatrzymała się na chwilę przy nim. Ze złoconego rogu jej czepca zwisał długi welon; za rękę zaś trzymała śliczną dziewczynkę, mogącą mieć około sześciu lat.
Przystanąwszy, pani Alojza patrzyła przez chwilę na nieszczęśliwe stworzenie, podczas gdy jej śliczniutka wnuczka, Fleur­‑de­‑Lys de Gondelaurier, cała w jedwabiach i aksamitach, wodząc paluszkiem po drewnianej tabliczce, przybitej do tapczana, sylabizowała umieszczony na niej napis: „Podrzutki“.
— Doprawdy, — odezwała się dama, od wracając się ze wstrętem, — dotychczas przekonana byłam, że tutaj wystawiają na widok publiczny jedynie dzieci.
I odwróciła się, rzucając na miseczkę srebrną monetę, która pięknie zadźwięczała między miedzianemi groszakami; a dźwięk ten sprawił, że poczciwe siostry z kaplicy Stefana Haudry zrobiły wielkie oczy.
W chwilę później nadszedł Robert Mistricolle, poważny i uczony protonota jusz królewski, niosąc olbrzymi mszał pod jedną ręką, podczas gdy drugą podtrzymywał swą małżonkę, panią Wilhelminę La­‑Mairesse; w ten sposób miał przy