Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I jakkolwiek może wydaje się wam pięknym Paryż dzisiejszy, powróćmy do Paryża piętnastego stulecia; odtwórzcie go sobie w myśli; spójrzcie na światło dzienne skroś tego zachwycającego lasu iglic, wieżyc i dzwonnic; opaszcie środek miasta Sekwaną, podartą klinami wysp, pofałdowaną u arkad mostów, mieniącą się pasami żółto­‑zielonem i jak skóra węża i rzućcie na błękit nieba ten gotycki profil starego Paryża. Albo też zanurzcie sylwetkę jego w mgle zimowej, wiszącej nad niezliczonemi kominami; pogrążcie ją w noc głęboką; wpatrzcie się w cudowną grę cieniów i świateł w tym ciemnym labiryncie gmachów i ześlijcie promień księżyca, któryby tęsknie zarysował i z mgieł wydobył wyniosłe szczyty baszt. Albo, jeśli wolicie, zbierzcie i skupcie czarny kontur stolicy, uwydatnijcie czarną barwą tysiączne ostre naroża jej szczytów i rzućcie całość na miedziane niebo zachodu. Uczyniwszy to, porównajcie.
Jeśli zaś chciecie, by stary gród dał wam wrażenie, jakiego nowy w żaden sposób wam dać nie może, wnijdźcie nad ranem jednego z wielkich dni świątecznych, w dzień Wielkiej Nocy lub Zielonych Świąt na którykolwiek z wyniosłych punktów, skądbyście mogli wzrokiem ogarnąć całą stolicę. I czekajcie na przebudzenie się dzwonów. Patrzcie, jak na znak dany z nieba