Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
141

że nie należy ciebie powiesić wieczorem, skoro rano wynudziłeś nas tak strasznie?
— Trudno będzie wykaraskać się, — pomyślał Gringoire i zaczął z innej beczki.
— Nie rozumiem, — rzekł — dlaczego poetów nie miałoby się zaliczać do włóczęgów. Włóczęgą był Ezop; żebrakiem — Homer; złodziejem — Merkury...
Clopin przerwał mu.
— Widzę, że masz zamiar przekonać nas swem gadaniem! Na Boga! daj się powiesić i nie rób tyle ceremonji.
— Przepraszam Waszą Dostojność króla z Thunes, — odpowiedział Gringoire, walcząc o każdy skrawek terenu. — To jednak warte jest trudu... momencik!... Wysłuchajcie mnie... nie możecie mnie potępić, nie wysłuchawszy mnie...
Nieszczęśliwa jednak mowa poety utonęła we wrzaskach, jakie się teraz podniosły. Mały chłopczyk walił w kociołek z większym niż przedtem zapałem; na dobitek zaś stara kobieta postawiła właśnie na trójnogu rondel pełen słoniny, która zaczęła skwarczeć z hałasem na ogniu, podobnym do wrzasku dzieciarni, pędzącej za maską karnawałową. Równocześnie Clopin Trouillefou zdawał się naradzać przez chwilę z księciem Egiptu i cesarzem Galilei, zupełnie