Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
103

łysego mężczyzny; był to głos kobiecy, głos histerycznej dewotki.
Głos ten, który przeraził cygankę, sprawił uciechę wałęsającym się na placu dzieciakom.
— To pustelnica z wieży Rolanda — wołano wśród głośnych śmiechów. — To ta zakonnica urąga! Czy dostała już wieczerzę? Zanieśmy jej resztki ze stołów miejskich!
Wszystko rzuciło się ku domowi pod filarami.
Tymczasem Gringoire wykorzystał zmieszanie tancerki i ulotnił się. Krzyki dzieciarni przypomniały mu, że i on jeszcze nie jadł kolacji Pobiegł więc ku stołom. Ale chłopcy mieli lepsze nogi od niego, to też nie znalazł już nic na stołach, nawet marnego piernika, jaki sprzedają po pięć soldów funt. Pod ścianą tylko, nad pustą zastawą widniały smukłe lilje i róże, które malował w roku 1434 Maciej Biterne. Było to jednak za mało jak na wieczerzę. Jest rzeczą nieprzyjemną kłaść się do łóżka bez kolacji; tembardziej niewesołą rzeczą jest, nie zjeść nic i nie mieć gdzie głowy położyć. A Gringoire był w tem położeniu. Ani kawałka chleba; bez dachu nad głową; ze wszystkich stron bieda. Dawno już odkrył on tę prawdę, że Jowisz stworzył ludzi w przystępie złego humoru i że w życiu mędrca los stale trzyma w oblężeniu filozofję. Co się zaś tyczy niego samego, nigdy jeszcze blokada ta