Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

od czasu do czasu odzywa się z czemś po polsku. Z panem forszteherem mówi o amtshandlungach różnego rodzaju, i innych przedmiotach urzędniczej gawędy, do których zaliczyć należy przedewszystkiem kwestye n. p. takie, gdzie tego a tego przeniesiono, ile lat ten lub ów służy, dlaczego awansuje lub bywa pomijany przy awansach. Z paniami wybór materyi trudniejszy; pan Sarafanowycz wybiera tedy materyę najbliższą, i pyta Milcię, ile kosztuje łokieć tego, z czego ma suknię, i jak się to nazywa. Dowiedziawszy się, że to bareż, po 35 cnt. łokieć, p. Sarafanowycz wyczerpał przedmiot i następuje głębokie milczenie, przerwane nakoniec przez Milcię zapytaniem, czy p. adjunkt pozwoli może drugą szklankę kawy. Poczem cały fajerwerk głębokiego uczucia wylatuje z siwych oczu pana adjunkta, odbija się od piwnych oczu Milci i wpada w maszynkę z kawą, tak wyraźnie, że chociaż p. adjunkt oświadcza przytem, iż „całuje rączki“, Micia widzi się zniewoloną nalać mu drugą szklankę kawy, i podaje mu ją, odwracając twarz w inną stronę, częścią, ażeby nie widzieć niezbyt starannie umytej i wypranej powierzchowności pana Sarafanowycza, a częścią, ażeby on nie widział złośliwego uśmiechu, którego Milcia powstrzymać nie może, przypomniawszy sobie w tej chwili, że pan adjunkt wypił raz ośm szklanek kawy jednę po drugiej, w Głęboczyskach u państwa Kuderkiewiczów, i że doktór Herz zaaplikować mu musiał w skutek tego ośm różnych mikstur z apteki p. Pigulskiego. Tą razą, po wypiciu drugiej szklanki przez p. adjunkta i zniknięciu wszystkich bułek, które były na stole, towarzystwo powstało i obydwaj panowie udali się do pokoju pana forszteher na poufną rozmowę.
W Capowicach zaś jeszcze przed zachodem słońca wiedziało każde dziecko, że pan adjunkt stara się o Milcię, forszteherównę, że był u forszteherów na kawie, że służąca zbiła imbryczek, że bułki przywiózł wczoraj Dudio z Kozłowic, i że Milcia tak nadskakiwała panu adjunktowi i mizdrzyła się do niego, że panny kasyerówny, panna kontrolorówna i siostra p. pocztmistrzowej oświadczyły zgodnie, iż nie uczyniłyby tego „choćby on był księciem“.