macalne dowody, że narodnost nasza celuje nie tylko w śpiewaniu akafistów i w pożywaniu knyszów, ale także w prowadzeniu walecznych zastępów na pole bitwy i w trudnej sztuce rządzenia krajem. Pan kapitan Frajtrowicz, wychowany od małego dziecka w zakładzie wojskowym gdzieś w Dolnej Austryi, musiał sobie ten wzniosły Speech ks. Nabuchowycza kazać przetłumaczyć na c. k. język urzędowy, a gdy się dowiedział o jego treści, stuknął szklanką z czajem o stół, zaperzył się i zawołał: A lassens mi' aus, da wär' i' schon viel lieber a polnischer Offizier, als a ruthenischer! Wśród ogólnej konsternacyi, jaką wywołały te słowa, ks. Nabuchowycz rzucił okiem na swego siostrzeńca, i ku wielkiemu swemu zmartwieniu spostrzegł wówczas po raz pierwszy, że p. Johann von Sarafanowycz, mimo swoich trzech złotych gwiazdek na czerwonym aksamitnym kołnierzu, między szerokiemi plecami i szerszym jeszcze brzuchem ks. Kropilnickiego, a zawiesistemi wąsami kapitana Frajtrowicza, był wcale niepokaźną, nikczemną figurką, która nie dawała należytego wyobrażenia o administracyjnych talentach i o wielkim politycznym podwyhu narodnosty naszej. Może to szósta szklanka mocnego czaju, a może oparta na doświadczeniu mądrość, natchnęła w tej chwili ks. Nabuchowycza genialną myślą, że jest doskonały sposób, aby dodać pewnej majestatycznej powagi, pewnego aplomb w świecie każdemu, komu zbywa na tych zewnętrznych przymiotach. Oto ks. dziekan Prutyk, tak szczupły, że byłby przelazł przez dziurkę od klucza, i tak niepokaźny, że poddiaczy obok niego wyglądał jak metropolita, sprawiał mimo to niemałą senzacyą ilekroć wchodził do pokoju, gdzie było towarzystwo, bo wraz z nim wchodziła przy takich uroczystych sposobnościach księdzowa dziekanowa dobrodziejka, dla której potrzeba było otwierać drzwi na rozciąż, i która peryferyą swoją imponowała nawet staroświeckiemu piecowi, zajmującemu połowę bawialnego pokoju ks. Nabuchowycza. Otóż to: jeżeli reprezentant podwyhu narodnosty w karyerze administracyjnej ma odgrywać rolę tak świetną, jak przystało rzeczywistemu c. k. adjunk-
Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/51
Wygląd