Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

natychmiast i mianowano wójtem innego włościanina, który właśnie przed kilkoma miesiącami powrócił był ze Lwowa, gdzie przez 6 lat mieszkając u Brygitek, rozwinął był swoje pojęcia o ekonomii politycznej. Tak więc, operacyę ukończono szczęśliwie, i nikt nie weźmie za złe p. forszteherowi, iż dawszy tyle dowodów swej ludzkości, przyjął potem od Dudia owe obligacye zamiast pożyczonej mu przedtem kwoty, oczywiście z potrąceniem pewnego zysku, bo już to żyd musi koniecznie zyskać na wszystkiem, nawet na filantropii.
Niemniej filantropiczne było postępowanie pana forsztehera, gdy zaczęły go dochodzić skargi, iż wójci i deputowani poprzepijali gotowe pieniądze, pochodzące ze sprzedaży obligacyj. Żadnego nie pociągano do odpowiedzialności, i dzięki tej łagodności, cała sprawa jest już dziś zapomnianą i nikomu nie przychodzi na myśl, że gminy w powiecie Capowickim posiadały kiedyś obligacye „dobrowolnej“ pożyczki z roku 1854.
Najmocniej atoli objawiła się ta sama ludzkość i dobroduszność pana Precliczka w tym roku, w którym go zastaje nasza powieść w Capowicach. Był to ów ciężki przednowek r. 1866 — komitety głodowe rozwijały wszędzie wielką czynność; JW. Capowicki niezmordowanie zajęty niesieniem pomocy, rozdzielaniem jęczmienia, żyta i t. d. między potrzebujących, zaraz drugiego dnia zachorował z natężenia i wyjechał do Karlsbadu; ksiądz Zając z miłości chrześcijańskiej dozwolił, by w piekarni na folwarku, należącym do probostwa, gotowano zupę rumfordzką za pieniądze, przeznaczone na bezpowrotną zapomogę; a pan forszteher wraz z innymi zacnymi obywatelami i plebanami grecko–katolickiego obrządku, sam z własnej kieszeni wspierał potrzebnych, kupując od nich tę nieurodzajną ziemię, która dawała im umrzeć z głodu. Dla obydwu stron interes taki był nader korzystnym, bo n. p. za 5 złr. można na wsi żyć dwa tygodnie z całą rodziną, jeżeli się kto kontentuje krupnikiem jęczmiennym rano, w południe i wieczór, a mórg pola sprzedany za tę cenę, ani przez jeden dzień nie mógł nakarmić