Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czułostkowością, i zamykali w każdej celi ośmnastu więźniów politycznych, tak, że według naj ściślejszych obliczeń, na sążniu kwadratowym mieściło się dwóch takich delikwentów. W nocy, kaźnia przedstawiała widok nader podobny do sypialni na paketbocie amerykańskim — sześciu więźniów spało na pryczy, sześciu pod spodem, a sześciu mieściło się wzdłuż wązkiej przestrzeni, która zostawała w celi naokoło tego jedynego jej meblu. W istocie oprócz żelaznego pieca, cela zawierała jeszcze tylko konewkę z wodą, blaszany kubek i wielkie naczynie drewniane, któregoby sam już zmysł powonienia nie pozwolił nikomu wziąć za wertheimowską kasę. Przyrząd ten, zapisany w inwentarzu pod urzędową nazwą „kibla“, wynoszony był raz na dwadzieścia cztery godzin z wielką ceremonią i z rozwinięciem imponującego aparatu militarnego, poczem z niemniejszą pompą i okazałością wnoszono go napowrót do kaźni, w obecności samego pana profosa. Ten ostatni rozwijał przy tej sposobności sprężystość, energię i czujność, godną nietylko feldwebla, quaprofosa, ale nawet strażnika sreber koronnych w jakiem mniejszem królestwie, n. p. w Lodomeryi.
Instalacya p. Artura w tym przybytku, wyobrażającym „najściślejszą“ c. k. ojczyznę naszą, odbyła się podług wszelkich wymagań formy. Kapral, pełniący obowiązki klucznika, wręczył mu „sztrucak, kapustrak, koc, esszalu i leflę“, jednem słowem, całe małe gospodarstwo, któreby było stanowiło nieoceniony skarb dla Robinsona Crusoe na jego odludnej wyspie, a które na każdy sposób było najwymowniejszym — w Z... zaś jedynym dowodem ludzkości i wspaniałomyślności ówczesnego rządu wobec przekroczycieli tylu paragrafów kodeksu karnego. Pan Artur urządził się jak mógł przy pomocy profosa, którego setki i dziesiątki, znalezione w puilaresie naszego bohatera a deponowane u audytora, usposobiły nader względnie i łaskawie. Podrzędne to ramię sprawiedliwości spędziło tedy jednego z więźniów z najlepszego kąta pryczy, to jest z pod okna, gdzie wyziewy kibla mniej były dokuczliwemi, i tam przy pomocy urzędowego „sztrucaka“ i własnej pościeli p. Artura urządzono dlań wygodne legowisko. Reszta pryczy była