Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zrobi tam coś bardzo zbawiennego dla ojczyzny, coś, czego już nie pamiętam, ale dosyć, że coś bardzo potrzebnego i zbawiennego. Gdy wrócił, zbiegł się naród, w oczekiwaniu, iż dowie się o spełnieniu wielkiego dzieła.
— Ach — rzekł jasny pan — doprawdy, że nie miałem czasu! Tyle miałem kłopotu i zachodu z tymi interesami kolejowymi; a potem moja żona była w Karlsbadzie, i musiałem tam pojechać...
P. Dolski i dla najmniejszej sprawy publicznej byłby porzucił wszystkie koleje w świecie, żonę, dzieci i wszystko. Wspomniałem też o nim obszerniej, jako o nader rzadkiem zjawisku w obwodzie Cybulowskim. Jeżeli można było zrobić jaki zarzut temu nieocenionemu obywatelowi, to chyba z powodu jego staropolskiej gotowości do występowania z oracyami, skoro się wydarzał najmniejszy pretekst ku temu. I tym razem niestety, gdy się dowiedział o morderczych zamiarach p. Artura i p. K waskowskiego, wziął ztąd asumt do nader wyczerpującej perory przeciw rozlewowi krwi bratniej, ale ponieważ ta została bez skutku, więc przy pomocy gumiennego p. Dolski wydobył cztery pałasze z pod sterty słomy, gdzie cały transport był zakopany, i następnie pokazał swoim gościom drogę do jakiejś próżnej szopy, gazie cała akcya mogła się odbyć z wszelkiem bezpieczeństwem.
P. Artur opowiadał jeszcze po drodze p. Wincentemu, że posiada niezmierną wprawę w robieniu bronią, ale na nieszczęście uczył się tej sztuki we Francyi, gdzie pałasze bardzo mało są używane; cała tedy wprawa jego tyczyła się tylko szpady, u nas prawie nieznanej. P. Kwaskowski przyznał się wprost, że nigdy pałasza nie miał w ręku. Żmudzin miał wiele kłopotu, nim mu się udało ustawić obydwu zapaśników tak, że wyglądali od biedy, jak dwaj szermierze gotowi do walki. Nareszcie, na dany znak, ostrza zetknęły się z sobą, a p. Wincenty i Żmudzin, także uzbrojeni w pałasze, stali z boku, by przestrzegać warunków pojedynku. P. Artur, ku wielkiemu zgorszeniu Żmudzina, czuł ciągle jakąś niepochamowaną ochotę oparcia się o ścianę, o kilkanaście kroków oddaloną, i cofał się ku niej, ogania-