Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cej, niż Byczykowski, obdarzony trzema potomkami. N. P. B. K. wziął tedy z sobą jednego z jelonieckich cucyglerów, kazał mu wsiąść na kozioł i odwiózł go do Babotłuk, gdzie książę A. C. przedstawiony był całej rodzinie państwa Łagoszewskich, składającej się z ośmiu czy dziewięciu istot, należących do płci słabej, ze starego p. Łagoszewskiego i z jego syna. Ten ostatni spłacił już był dług swój ojczyźnie, biorąc udział w wyprawie, która skończyła się była u słupów granicznych austryackich rozsypką, żadnemi strategicznemi ani taktycznemi względami niemotywowaną — albowiem Moskale ze swojej strony rozpierzchli się byli także. Dziwna rzecz, iż mimu tego wszystkiego rozlew krwi miał być przy tej sposobności niezmierny, i p. Łagoszewska zapewniła księcia, że szkarpetki jej syna po powrocie z wyprawy były całkiem zakrwawione. Można ztąd wnosić, jakiemi potokami krew tam płynęła, bo p. Łagoszewski miał dobre buty, i w dodatku, służył w kawaleryi — a jednak przemoczył nogi! To też od tej chwili dostał takiego kataru, że nie mógł już na żaden sposób ruszać się z domu i z tego powodu pan naczelnik obwodowy mianował go kuryerem powiatowym, do przewożenia pomniejszych depesz i rozkazów. Rzecz oczywista, iż w skutek udziału młodego pana Łagoszewskiego w owej wyprawie, i w skutek powierzonej mu teraz ważnej funkcyi, dwór w Babotłukach obawiał się zwracać na siebie baczność c. k. urzędu powiatowego — o umieszczeniu tedy trzeciego cucyglera u pp. Łagoszewskich nie mogło być mowy. N. P. B. K. nie mógł zaprzeczyć temu, ale był w djabelnym kłopocie, co zrobić z tym nieszczęsnym cucyglerem, i gdzie dla niego znaleźć kwaterę. Zostawała jeszcze jedna nadzieja, a tą był dzierżawca w Brodzisku, pan Dolski. U tego mieściło się już wprawdzie około jedynastu cucyglerów różnej kategoryi, tak, że cała rodzina miała już tylko jeden pokój dla siebie a pan domu sypiał w stodole, ale pan Dolski, mówił pan Bogdan, to „patryota“, można mu „wepchać“ jeszcze jednego powstańca. Książę A. C. otworzył niezmiernie oczy na te słowa p. Bogdana, uderzyło go bowiem to, iż jak